środa, 14 grudnia 2011

Ray-Ban - historia.

Ray-Ban - któż z nas nie zna tej marki. Okulary ich produkcji od dwóch lat dominują w modzie zarówno streetwearowej, jak i alternatywnej. Mało kto jednak zna ich historię i pierwotne przeznaczenie, mało kto również wie, że były popularne w kilku wcześniejszych dekadach.

Pierwsze okulary marki Ray-Ban, model Aviator, powstały w odpowiedzi na problemy ówczesnego lotnictwa. Były to lata dwudzieste XX wieku. Wzrastał wtedy ruch lotniczy, a piloci z powodu blasku słońca i pokonywania coraz większych odleglości cierpieli na bóle glowy. Aby temu zapobiec, generał MacCready zwrócił się w 1929 roku do zarządu marki, o wyprodukowanie okularów chroniących oczy przed odbiciami światła na dużych wysokościach, a jednocześnie zapewniających wyraźny obraz. Firma podjęła wyzwanie, wypuszczając pierwszy model z powłoką ANTI GLARE, który trafił do sprzedaży publicznej w 1936 roku.



Rok później firma zarejestrowała znak towarowy Ray-Ban, gdyż nazwa Anti Glare była zbyt ogólna i nie wyróżniająca się na tle konkurencji. Po tym zabiegu do sprzedaży trafił kolejny model. Oprawki z tworzywa sztucznego zamieniono na metalowe, a nazwę przemianowano na ''Large Metal''. Tenże model, natychmiast stal się sławny pod nazwą Ray-Ban Aviator. Używany był przez najróżniejszych ludzi. Od pilotów i żołnierzy, poprzez kierowców az do zwykłych ludzi, mających zwykłą pracę, chcących wyglądać poprostu dobrze.
W 1952 firma wypuściła model Wayfarer. Jak inne modele, miał prostą konstrukcję i był łatwy w noszeniu. Wayfarerom było przeznaczone stać sie klasyką. Natychmiast zwróciły uwagę przemysłu filmowego i w 1961 roku weszły do hollywood, co było ważnym krokiem dla marki.

Oczywiście prócz wyżej wymienionych modeli Ray-Ban wyprodukował mnóstwo innych. Nie były one jednak tak popularne, jak Aviator i Wayfarer, o których można śmiało powiedziec, że były, są i będą swoistymi ikonami kultury masowej. W latach osiemdziesiątych odegrały ''pierwszoplanowe'' role w filmach: ''Blues Brothers'', ''Ryzykowny interes'' i ''Top Gun''. Słowem podsumowania, marce Ray-Ban, udało się osiągnąć status kultowej, i to w stosunkowo krótkim czasie, jednak zasługuje na niego w pełni. I... cóż, może teraz trzepać kasę. : )

czwartek, 8 grudnia 2011

Felietony #1: Louis Vuitton, czyli o tym jak konsumenci zepsuli markę.

Prawdą jest, że Louis Vuitton jest postrzegany, zresztą słusznie, jako jedna z najdroższych światowych marek. Niemal każdemu człowiekowi, nawet nie zainteresowanemu modą jest znany słynny LV Print. Jednak współcześnie, wielu ludzi jest do niej zrażonych, czemu oczywiście winni są... inni ludzie.
Jednak zanim o tym, przybliżę trochę historii tejże marki.

Historia założyciela rozpoczyna się we Francji, w mieście Jura, gdzie urodził się Louis. W wieku czternastu lat przebył piechotą 400 kilometrów(!), by dostać się do Paryża, chciał bowiem uczyć sie wytwarzania walizek u najlepszych paryskich rzemieślników. Tam szybko został doceniony, i niedługo później dostał się na dwór Napoleona by służyć w tym fachu.
Wkrótce otworzył pierwsze atelier, był to rok 1854. W budynku przy rue Nueve des Capucines zaprezentował lekką walizkę Trianon. Już wtedy jego wyrobami zaczęli sie interesować słynni artyści. Trzynaście lat później walizki Vuitton pokazano na Wystawie Światowej w Paryżu, wtedy to pierwszy raz miały one charakterystyczny deseń. Był to punkt zwrotny, a właściwie początek sławy Louisa Vuitton.



Współcześnie marka jest popularna głównie wśród zachodnich gwiazd, jednak w Stanach Zjednoczonych, krajach Europy, a nawet w Polsce można spotkac ludzi z torbami Louis Vuitton. Dlaczego? prosta sprawa - są to podróbki. Faktem jest, że około 99% produktów sygnowanych tą marką jest podrabiana. Smutne, acz prawdziwe. Na szczęście, ilość ludzi krzywiących się na widok podrabianych toreb rośnie, a liczba ich właścicieli maleje. Niestety ''fejki'' wciąż są, i będa produkowane, pozostaje liczyć tylko na mniejszy popyt na ten ''tani luksus''. I powołać się na, może zbyt patetyczne, ale adekwatne nawiązanie do motta dzieła Zofii Nałkowskiej. Ludzie ludziom zgotowali ten los.




fake vs legit

zapraszamy na nasz fanpage na fb.

środa, 30 listopada 2011

Z subkultur do mainstreamu.

Converse i Dr. Martens - kto z nas nigdy nie słyszał tych nazw?
Choć od samego początku grupy docelowe tych producentów były zupełnie różne, marki te łączy pewna wspólna cecha - ich droga do mainstreamowej mody była długa i kręta.
Klaus Märtens był lekarzem Wehrmachtu. W roku 1945, w czasie pobytu na nartach, Märtens doznał kontuzji kostki. Uznał, że jego buty były zbyt niewygodne przy urazie i zaprojektował ulepszenia do nich w postaci podeszew z poduszką powietrzną oraz miękkiej skóry. W 1959 patent wykupili Brytyjczycy z R. Griggs Group Ltd, rok później powstał kultowy model 1460. Tak właśnie rozpoczęła się legenda butów z żółtym obszyciem podeszwy.


Na początku martensy popularne były głównie wśród policjantów i robotników, jednak już w latach 70. rozpowszechniły się wśród angielskich skinheadów, a pod koniec lat 80. wśród punkowców i, w mniejszym stopniu, innych subkultur.



Taka sytuacja utrzymywała się dość długo, dopiero od początku XXI wieku 1460 zaczęły powoli przenikać do głównego modowego nurtu. Model ten doskonale sprawdzi się w różnych stylizacjach, niezależnie czy chcemy nosić go pod spodniami, czy na nich.


W przypadku marki Converse sytuacja nie jest tak bardzo skomplikowana. Firma założona została przez Marquisa Millsa Converse'a w roku 1908 w North Andover w Massachusetts. W 1917 powstał kultowy model All-Star. W 1921 ambasadorem marki został koszykarz Chuck Taylor. Pomimo pierwotnego przeznaczenia all starsów, w drugiej połowie XX wieku zyskały one niesamowitą popularność wśród muzyków ze sceny okołorockowej.


Do tej pory model ten jest bardzo często wybierany przez artystów rockowych, jednak od ponad 20 lat zyskuje popularność wśród zwykłych ludzi, częściowo jest to niewątpliwie zasługa niezliczonych wersji kolorystycznych.

O ile do converse'ów wszyscy zdążyli przywyknąć, o tyle z martensami sprawa ma się gorzej. Osoba spoza kręgu subkultur może w naszym kraju narazić się na szyderstwa ze strony chociażby konserwatywnych metalowców. Wciąż uważają oni, że takie buty wyraźnie wskazują na przynależność do subkultury i osoba spoza niej nie jest "godna" ich noszenia. Przykłady z całego świata jednoznacznie wskazują jednak, że nie jest to zgodne z prawdą, a w martensach można po prostu dobrze wyglądać.

PS W tym miejscu wypada nam polecić blog naszego znajomego Jacka - Sit and Wonder. Ironiczny, cyniczny, opiniotwórczy.

wtorek, 29 listopada 2011

GIVENCHY Spring / Summer 2012.

Givenchy zaskoczyło kolekcją na sezon wiosna/lato 2012. Dom mody zaprezentował na wybiegu wariacje na temat koloru białego i zielonego khaki, doprawiając zestawy motywami florystycznymi. Za pomysł odpowiedzialny jest Ricardo Tisci, który projektując tę kolekcję dał upust swym androgynicznym fantazjom. Całość jest ekscentryczna, lecz dosyć ciekawa. Przedstawiona została koncepcja męskiej spódnicy, co więcej, nie wygląda to tak źle, jak mogłoby sie wydawać. Wspomniane już wzory na niektórych elementach wyglądają niemal idealnie, na innych są po prostu zbędne, wiele z nich zasługuje jednak na uwagę.




Świetnie wyglądają zielone koszulo - kurtki, biale juz nieco gorzej, chociaz wciąż dobrze. Ciekawe są białe marynarki zadrukowane wzorami, jak i czyste.
Obecne w kolekcji są równiez proste szorty i długie spodnie z kantem. Zainteresowały mnie natomiast niebanalne fasony bluz, niektóre wycięte tak, że przypominaja damskie bolerka. Podobać się mogą równiez zestawy garniturowe, które są proste, ale nie nudne.






Ogółem kolekcja pozytywna, mimo kilku nieporozumień, jak np. fluorescencyjna spódnica. Wiele prezentowanych rzeczy widziałbym chętnie u siebie w szafie. Już niedługo. : )


Calość można obejrzeć na oficjalnej stronie marki Givenchy.

zdjęcia: metrovelvet.com

piątek, 25 listopada 2011

Inspiracje modowe #1: crossover thrash.

Witam w pierwszej części serii inspiracji modowe. Dziś zajmiemy się subkulturą thrashową i crossover thrashową. Od kilku miesięcy wśród mody ulicznej da się zauważyć insipracje wyglądem wykonawców tegoż gatunku z wczesnych lat 80'. Elementy stroju charakteryzującego tę kulturę to jeansowe kurtki upstrzone naszywkami i przypinkami, podobnie zdobione kamizelki, oraz bardzo wąskie spodnie, skinny fit, często z wyszarpanymi dziurami na kolanach. Do tego koszulki bez rękawów, zazwyczaj z logiem ulubionego zespołu. Na nogach obowiązkowo  wysokie białe sneakersy, na głowie zaś czapki truckerki.




We wspólczesnych stylizacjach widać najczęśniej po jednym z tych elementów, choć zdarzają się outfity w całości oparte na wyglądzie old schoolowego thrashowca. Moim zdaniem warto czerpać z wyglądu tego odłamu pełnymi garściami, gdyż sa to elementy uniwersalne w modzie casualowej i często ponadczasowe. Mowa tu na przykład o bardzo wąskich spodniach, które już kolejny sezon cieszą się popularnością wśród mężczyzn. Jeansowe kamizelki również wracają do łask. I wreszcie czarne koszulki, chociaz raczej z logiem jednego z klasyków lat 80' i 90' zamiast zespołu stricte thrashowego.


zdjęcia: lookbook.nu, myspace.com/viothrash, yourscenesucks.com

wtorek, 22 listopada 2011

Nenukko.

Pod tą enigmatyczną nazwą kryją się dwie warszawskie projektantki, które spokojnie nazwać mogę wyjątkowymi artystkami. Głównym założeniem Nenukko jest tworzenie miejskich ubrań w duchu unisex. Ich kolekcje cechuje niezwykła prostota i stonowane wzory, jednak mimo tego kroje są dość oryginalne, wyglądają też na bardzo wygodne. Duet z Warszawy zadebiutował kolekcją "ishi" na sezon wiosna/lato 2011. Występowały w niej przede wszystkim pastelowe barwy.



Najnowszą kolekcją jest "empty set" na wiosnę/lato 2012. Dominuje w niej szarość a kroje są dość zwiewne. Takie połączenie kojarzy mi się z ubiorem mieszkańców futurystycznego megalopolis rodem z filmów S-F.


  


Ubrania od Nenukko można znaleźć w kilku sklepach internetowych, można też spotkać się z projektantkami w ich pracowni, dostaniemy wtedy strój uszyty na miarę. Zaskakujące są niezwykle niskie (jak na ubrania projektantów) ceny. Dzieła Nenukko rzadko przekraczają poziom 400 zł.
Podsumowując, grupa Nenukko idealnie trafia w mój gust i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę miał okazję z dumą nosić ich ubrania.
Strona Nenukko

zdjęcia - facebook.com/pages/nenukko/209931693145

niedziela, 20 listopada 2011

DIY: Galaxy print.

Ostatnio na ulicach, a liczniej na zagranicznych blogach i serwisach modowych, zaobserwować można rosnącą popularność ubrań z tzw. galaxy printem. Co to takiego? Pewnym jest, że ilu posiadaczy, tyle definicji, jednak z założenia jest to wzór mający prezentować przestrzeń kosmiczną. Wzór ten dość mocno mi się spodobał, postanowiłem więc przyozdobić nim zwykły, czarny v-neck. Jak to zrobiłem, opisuję poniżej.


Potrzebujemy oczywiście ubrania, na którym będziemy pracować, wybielacza (w butelce z atomizerem, czyli spryskiwaczem), barwnika do ubrań oraz białej farby do tkanin.





Do koszulki wkładamy najpierw karton, lub coś podobnego, by zapobiec przesiąknięciu wybielacza na drugą warstwę, Wlewamy wybielacz do butelki z atomizerem, i spryskujemy nim materiał w wybranych miejscach. Po pojawieniu sie rozjaśnień płuczemy i suszymy koszulkę. Następnie jeszcze raz aplikujemy wybielacz w miejsca, które mają być jaśniejsze, a później znów - płuczemy i suszymy. Później, spryskujemy niektóre miejsca barwnikiem. W moim przypadku był to błękitny ''kakadu''. Zostawiamy do wyschnięcia.





Gdy koszulka jest sucha, używając białej farby do tkanin (polecam Marabu Textil) malujemy na wzorze gwiazdy...






... i cieszymy sie efektem końcowym. Voila! : )